Nasz pierwszy miot porozrzucany po całej Polsce. Maluchy mają się dobrze :) zaadaptowały się świetnie. W domu pozostawiliśmy z całej czwórki Ashanti. Był to nasz pierwszy miot i pierwsza ciężka praca :) nawet nie wyobrażaliśmy sobie ile wysiłku trzeba włożyć w opiekę maluchów. Por kód odbył się o 1 w nocy, pierwszy maluch urodził się sam, jeszcze w samochodzie :) mały Audi. Kolejne już z pomocą naszego weterynarza. Kolejno Ashanti, Ardito i na końcu Ayla. Przez pierwsze dwa tygodnie spało się w kojcu razem z Uncją i maluchami, co 2 godziny odbywało się karmienie, zazwyczaj przysysały się do mamusi. Z czasem trzeba było nauczyć je jeść z butelki... a to też wyczyn był niesamowity...tak się nagimnastykować aby maluch posmakował smoka butelki gdy Uncji brakowało już pokarmu.
Codzienne ważenie, zapisywanie wagi...mimo iż wyglądały prawie identycznie...to mogliśmy je rozróżnić po noskach...każdy w inny sposób się robił czarny w ciągu tych dwóch miesięcy.
Maluchy powoli zaczynały otwierać oczka i próbowały chodzić...jak pijane pieski. Wszystko zanotowaliśmy na naszych filmikach: jeden z filmików.
Gdy nadszedł czas rozstań zrobiło się w domu cicho...
Ale w domu mamy teraz nadal trójkę...została z nami Ashanti :)